Krystyna Konarska-Łosiowa

Nagrobek

Kliknij obraz, by obejrzeć go w powiększeniu

Biogram

Pożegnanie Krystyny Konarskiej-Łosiowej

Wiersze pisane życiem

Marian Konrad Klubiński

W pierwszą sobotę lipca 2002 r., w upalne południe w Laskach na klasztornym cmentarzyku Sióstr Franciszkanek Służebniczek Krzyża pożegnaliśmy śp. Krystynę Konarską-Łosiową, poetkę i publicystkę, związaną z miesięcznikiem "Więź" od jego pierwszego numeru, który ukazał się w lutym 1958 r. aż do przejścia na emeryturę. Prowadziła w "Więzi" m.in. "Przegląd zagraniczny".

Poetycki debiut

Zmarła w poniedziałkowy wieczór 1 lipca br. w jednym ze szpitali warszawskich Krystyna Konarska-Łosiowa urodziła się 27 marca 1910 r. w Kluczewsku na Kielecczyźnie w majątku Konarskich. Nauki pobierała w domu i u Sióstr Sacre Coeur, studiowała też na Uniwersytecie Warszawskim jako wolny słuchacz. Uczestniczyła w "Odrodzeniu", z dużym zaangażowaniem brała udział w Tygodniach Społecznych KUL. W latach 30. ukazał się pierwszy tomik jej wierszy Oczy w słońcu. Pierwsze wiersze były przepojone Bogiem. Wiersz Modlitwa pochodzi z lat 20. jest tego wyraźnym dowodem. Otrzymałem go od Poetki tuż przed śmiercią przepisany przez nią z zapisków.

Modlitwa

Na moim sercu głowę złóż
O Chryste umęczony,
niech moje serce zrani też
Cierń krwawy Twej korony
Wśród ludzkich ponęt, życia burz
niech krwawi serce moje
Krwią Twej miłości - Panie złóż
na pierś mą skronie Twoje

Otwarta na znaki

W 1936 r. wyszła za mąż za Adama Łosia z Zamojszczyzny. Mąż - żołnierz AK - był ciężko ranny w czasie wojny. Tak opisuje Poetka czasy wojny, które przeżyła na Zamojszczyźnie, w Hrubieszowie, w okolicach Warszawy, nad rzeką Pilicą: "wysiedlenie wsi, przy przeszło dwudziestostopniowym mrozie, napady, pożary, morderstwa. Niemcy, Ukraińcy, partyzantka wszystko to kotłowało się w jakimś śmiertelnym tańcu".
Mieli czworo dzieci, z których przeżyło troje: Beata, Krzysztof i Mariola (prof. socjologii na Uniwersytecie w Ottawie) . Po wojnie osiedlili się w Warszawie. Krystyna Konarska-Łosiowa drukowała wiersze w Tygodniku Warszawskim, mąż pracował zaś w Biurze Projektów. Zmarł w 1962 r. i został pochowany w Laskach. W wydawnictwie Więzi ukazały się trzy tomiki wierszy Poetki: Granice życia (1985 r.) z przedmową Marka Zielińskiego, Takie wielkie zmęczenie (1995 r.) i Niepokorność (2000 r.) ze słowem wstępnym prof. Jacka Łukasiewicza z Wrocławia.
W słowie tym Łukasiewicz pisze: "Późne poezje Krystyny Konarskiej-Łosiowej te z lat osiemdziesiątych (z tomu Takie wielkie zmęczenie) i te z ostatniej dekady są scedzone, treściwe i otwarte na znaki dostarczane przez zmieniający się świat". Dopatruje się Łukasiewicz związku twórczości poetki Krystyny Konarskiej-Łosiowej ze Skamandrytami i pisze: "z Iłłakowiczówną łączy ją typ liryzmu i postawy życiowej niezależności, z Liebertem niesentymentalna, dramatyczna religijność. Ale jak wszystkie powinowactwa z wyboru te także wzmacniają, a nie osłabiają indywidualność poetki".

Dług przyjaźni

Ja chciałbym podzielić się wspomnieniami bardziej osobistymi, aby w ten sposób choć w części spłacić dług zaciągnięty przez ostatnie dziesięciolecie naszej przyjaźni.
Poznałem Krystynę Konarską-Łosiową w Laskach pod koniec lat osiemdziesiątych, poznałem ją wtedy nie osobiście, ale przez jej poezję. Otóż w Laskach przebywałem w lipcu z moją małą córką Małgosią, a obok nas w klasztorze mieszkała Halina Mikołajska, żona Mariana Brandysa, wielka aktorka i działaczka solidarnościowa. To ona ofiarowała mnie i Małgosi tom wierszy Granice życia autorstwa Krystyny Konarskiej-Łosiowej z piękną dedykacją.

Wieczór poezji

Wiersze Krystyny Konarskiej-Łosiowej urzekły mnie. Czytałem je powoli codziennie delektując się kunsztem poetyckim i bogactwem treści.
Kiedy "Ciechanowskie Spotkania Muzealne" zaistniały na stałe, natychmiast Krystyna Konarska-Łosiowa była ich gościem. "A czy Pan, wie ile ja mam lat?" - zapytała mnie, kiedy telefonicznie zapraszałem ją do Ciechanowa - "ja już nigdzie nie bywam, ale wieczór mojej poezji w Ciechanowie, to bardzo nęcąca propozycja. Ale czy dam radę?".
Jesienią 1995 r. odbył się piękny wieczór poetycki Pani Krystyny z udziałem Cezarego Gawrysia, ówczesnego redaktora naczelnego Więzi. Nie tylko przywiózł on poetkę, ale także czytał jej wiersze i dokonał wprowadzenia w jej twórczość. Sale muzealne były wypełnione miłośnikami poezji, a sama poetka siedziała w stylowym fotelu w pięknej sukni okryta szalem wielkim i zwiewnym. Wyglądała pięknie. Wysoka, ascetyczna - prawdziwa arystokratka. Poetka była wzruszona i bardzo szczęśliwa. W tym dniu odbyła się też promocja tomiku Takie wielkie zmęczenie. Z dużym wysiłkiem później podpisywała swoje wiersze.
A kiedy zabrała głos, mówiła: "Moje wiersze są pisane życiem. To nie poezja niosła mnie przez życie i kształtowała je - zawsze chyba najpierw żyłam dopiero potem pisałam".
Przywołała wiersz na zakończenie swojego wystąpienia:

Muszę przy Tobie trwać
bo inaczej pęknie mi serce
mimo bolesnych starć
to lepsze niż odejście
Gdy lęk z nadzieją się zmaga
gdy brak już sił
ja o to jedno Cię błagam
byś Był
(6.02.1994 r.)

Zachwyciła wszystkich, a oklaskiwano ją stojąc. Składano gratulacje, życzenia i całowano jej dłonie, miała wtedy 85 lat. Otrzymała dużo kwiatów. W rozmowie telefonicznej po pewnym czasie wyznała " Otworzyło się we mnie wszystko. Ożywiły się kontakty, ożyły przyjaźnie nieco zaniedbane, powstało wiele nowych wierszy, prześlę Panu moje nowe utwory, w tym wiersz Droga do Ciechanowa. Rozmawialiśmy telefonicznie prawie codziennie. Obdarowywała mnie swoją dobrocią i mądrością, matczynym uczuciem, martwiła się, kiedy Antoś złamał mleczny ząbek. Do końca życia zachowała jasność umysłu, umiała kochać swoich bliskich i przyjaciół. Rzadko bywałem w jej domu, nie chciałem sprawiać kłopotu. Mieszkała sama w kawalerce przy ul. Puławskiej. Była bardzo gościnna i miała zawsze pyszną francuską kawę i sernik.

Pożegnanie

Na pogrzebie byli wszyscy najbliżsi żegnając ją z żalem, bo jak pogodzić się z myślą, że nie usłyszy się w słuchawce jej pięknego - "halo, czy to pan Marian?".
Liturgii żałobnej przewodniczył ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego i jednocześnie siostrzeniec zmarłej. Byli zaprzyjaźnieni księża, a homilię wygłosił ks. Jacek Bolewski - jezuita. Powiedział: "Przychodziłem do Niej jako kapłan, aby świadczyć o mocy łaski, zaś odchodząc mogłem doświadczyć, jak bardzo zostałem obdarowany mocą tak wydawałoby się słabej osoby. Promieniowało z Niej światło, tym silniejsze im bardziej Ona sama nikła w oczach" .
Nad grobem przemawiał Tadeusz Mazowiecki, przyjaciel Krystyny Konarskiej-Łosiowej, dawny redaktor naczelny Więzi. Wspominał długie lata serdecznej przyjaźni. Na zakończenie pragnę przypomnieć wiersz Którzy płaczą, publikowany przed kilku laty w Więzi:

Płaczę nad całym światem
i nad małą mrówką
która dźwiga
ciągnie
popycha
ciężar ponad siły
Także
nad kamieniem, który zagradza jej drogę

Płaczę nad moim sercem
bolącym od kochania
i troski
gdyż niczemu nie można zaradzić

Płaczę na widok
ofiarności bez granic
pomocy wbrew wszystkiemu
czułości nieodwzajemnionej
lecz nie tracącej nadziei

Płaczę nad złem
- że takie okrutne
nad dobrem
bo zbyt często
łączy się z cierpieniem
Jeśli łzy
mogą obmyć choć maleńki skrawek ziemi
i użyźnić go miłością
TO - zaprawdę -
SZCZĘŚLIWI KTÓRZY PŁACZĄ 

Link do artykułu w Tygodniku "Niedziela", z którego zaczerpnięto niniejszą treść.

Kliknij, by powrócić do poprzedniej strony

Copyright 2011 by www.cmentarz-w-laskach.pl Wszystkie prawa zastrzeżone!

info@cmentarz-w-laskach.pl